Jak to się u mnie zaczęło? Czy zawsze uważałam, że to idealny pomysł na start? Czy było łatwo uzyskać wpis do rejestru? Co było dla mnie najtrudniejsze? Ile czasu zajęło mi uzyskanie wpisu? Na wszystkie te pytania postaram się odpowiedzieć poniżej, opisując krok po kroku swoją historię.
Od pomysłu do szybkiego planu
Gdybyś zapytał_a mnie jeszcze rok temu, czy będę prowadzić kuchnię domową, odpowiedziałabym – nigdy w życiu! Dlaczego? Po prostu uważałam, że to nie dla mnie. Nie chciałam łączyć ,,tortowania” z życiem prywatnym, ale kurcze (!) po części i tak to przecież robiłam. Po drugie nie przypuszczałabym, że uda mi się dostosować kuchnię w wynajmowanym mieszkaniu pod wytyczne Inspekcji Sanitarnej.
Na przełomie roku 2020/2021 uczestniczyłam w I i II edycji ,,Słodkiego Klubu”, którego organizatorką jest Ula Stępniak. Myślę, że w tortowym świecie tej Pani nikomu przedstawiać nie muszę. Część webinarów dotyczyła właśnie zakładania kuchni domowej. Uczestniczki chwaliły się, że udało się im je założyć i że w końcu mogą robić to, co kochają! A ja, nie będę ukrywać, zazdrościłam im. Uświadomiłam sobie także, że w 2021 roku, nie uda mi się otworzyć swojej firmy, że najzwyczajniej w świecie to nie jest odpowiedni czas, a ja nie jestem gotowa…. i nagle dokładnie w Dzień Kobiet zmieniłam zdanie. Pomyślałam sobie: ,Noela, kuchnia domowa to jedyne rozwiązanie, żeby ruszyć!”
Obecnie trwają zapisy do kolejnej, wyjątkowej edycji Słodkiego Klubu. Z kodem zniżkowym ,,noela” otrzymasz 10% rabatu. https://slodkiklub.pl #współpracareklamowa
Gdzie szukałam informacji o kuchni domowej?
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Przejrzałam wszystkie notatki z webinarów i co najważniejsze, i najbardziej przydatne, przeczytałam wszystkie wpisy dotyczące kuchni domowej na stronie Marty Teterycz: @wspomagamy. Kupiłam także jej ebooka ,,Słodki biznes od kuchni”. Jeśli zastanawiasz się nad założeniem takiej działalności, to obiecuję, że ten ebook bardzo Ci pomoże!
Machina ruszyła, a ja każdą wolną chwilę po pracy poświęcałam na kombinowanie i tworzenie planu, żeby przystosować swoją kuchnię. Wiedziałam, że może się nie udać, ale nie brałam tego pod uwagę. W tak zwanym międzyczasie okazało się, że w maju kończy się moja praca zdalna i wracam do biura na pełen etat. Nie było innej opcji, musiałam się uwijać, żeby do majówki mieć wszystko gotowe.
Uzyskanie zgody od Właścicielki mieszkania
Na samym początku najważniejsze było uzyskanie zgody od właścicielki mieszkania. Powiem szczerze, że o to bardzo się martwiłam. Na szczęście po dłuższej wymianie mailowej udało się i za to naprawdę jestem wdzięczna! Domyślam się, że nie każdy właściciel wyraziłby zgodę, ale kluczem do sukcesu może być dokładne wytłumaczenie, czym jest kuchnia domowa. Myślę, że wciąż mało osób kiedykolwiek spotkało się z tym sformułowaniem. Nie mówiąc o tym, ile osób wie, co to właściwie jest.
Wniosek o wpis do Inspekcji Sanitarnej
Po uzyskaniu zgody, czyli po świętach Wielkanocnych, wysłałam wniosek do Sanepidu. Można go wysłać w formie listu lub zanieść osobiście, ja wybrałam pierwszą opcję. Czekając na odpowiedź kończyłam wymyślanie oferty. Wyliczałam także ceny tortów oraz zrobiłam całą listę potrzebnych sprzętów/ rzeczy do dokupienia. Zaznaczę tylko, że z uwagi na to, że wynajmuję mieszkanie, musiałam przystosować się do tego, w co wyposażyła je właścicielka. Mając swoje mieszkanie zrobiłabym to inaczej – o tym planuję post w niedalekiej przyszłości. (Jeśli interesuje Cię ten temat, będzie mi miło, jak dasz mi znać w komentarzu). W tym czasie również odnowiłam swoje oświadczenie do celów sanitarno-epidemiologicznych. Zrobiłam po prostu wszystko to, co mogłam zrobić bez uzyskania wpisu, nie tracąc przy tym pieniędzy.
Księgi GMP/GHP i HACCP
Mój wniosek dotarł do nich po 4 dniach, a tydzień później dostałam pierwszy telefon od Pani z Inspekcji Sanitarnej z prośbą o uzupełnienie dokumentów i kilkoma pytaniami do mnie. Moje zadanie polegało na przesłaniu księgi GMP/GHP oraz HACCP. Z uwagi na to, że musiałam napisać oświadczenie, w którym zobowiązuję się do używania w swojej kuchni jedynie jajek naświetlanych i tylko po obróbce termicznej, wysłałam również wykaz składników i alergenów. Dzięki przygotowanej wcześniej ofercie, nie miałam z tym większego problemu. Dodatkowo musiałam określić ilość planowanych zamówień w miesiącu – na działalności nierejestrowanej łatwo to zrobić przez limit przychodu. Do przygotowania dokumentów ponownie kupiłam kreatory ksiąg ze strony Marty (i tutaj również bardzo polecam!). Całość udało mi się przygotować w jeden weekend.
Jeśli dobrze pamiętam po 4 dniach Pani z Inspekcji Sanitarnej oddzwoniła, zapraszając mnie do siebie na podpisanie dokumentów. Kompletnie nie wiedziałam, czego mam się spodziewać, jakie będą to dokumenty i co to oznacza. Następnego dnia wszystko się wyjaśniło. Czekał na mnie Protokół Kontroli Sanitarnej (tematycznej), który sporządzono na podstawie moich przesłanych wcześniej papierków. Podpisanie przeze mnie tego protokołu, było jednoznaczne z tym, że udało mi się uzyskać wpis do rejestru. Oficjalnie mogłam powiedzieć, że mam swoją kuchnię domową! Dodam jeszcze tylko, że sam kontakt z Inspekcją wspominam bardzo miło. Pani odpowiadała na wszystkie moje pytania dotyczące prowadzenia kuchni.
Szał zakupów
Dopiero po uzyskaniu wpisu, zaczęłam wydawać pieniądze na skompletowanie brakujących narzędzi w kuchni. Przede wszystkim na dodatkową lodówkę na wyroby gotowe. Zrobiłam „przemeblowanie” w szafkach tak, żeby oddzielić wszystkie produkty (mąkę, cukier, czekoladę, barwniki itd.) i sprzęty (tortownice, szpatułki, blender itp.), od tych używanych przeze mnie i mojego chłopaka do gotowania na co dzień. Zamówiłam również badania laboratoryjne wody, jest to w przypadku prowadzenia gastronomii obowiązek. Na to poświęciłam głównie majówkę, bo na kolejny weekend miałam już zaplanowaną degustację swoich tortów. Wszystko musiało być gotowe i spełniać wszelkie wymogi.
Tak właśnie rozpoczęła się moja przygoda z prowadzeniem kuchni domowej…. Jak widzisz cały proces uzyskania wpisu nie trwał długo. To co najbardziej mnie stresowało, czyli kontakt z Inspekcją Sanitarną, okazał się być naprawdę w porządku.
Niestety pomimo tego, że wymagania Inspekcji Sanitarnej są wszędzie takie same, każda instytucja intepretuje je inaczej. Wiem o tym na podstawie rozmów z innymi założycielkami kuchni domowych. Dlatego zaznaczam, że u każdego cały proces uzyskania wpisu może wyglądać nieco inaczej.
Jeśli jesteś właśnie na etapie tworzenia swojego miejsca, trzymam za Ciebie mocno kciuki! Śmiało, daj znać, czy się udało. Z chęcią odpowiem również na Twoje pytania, gdy pojawią Ci się wątpliwości, a ja będę potrafiła pomóc.