Jeśli właśnie wracając z pracy, biegniesz do kolejnej, na pewno nie masz za dużo czasu na przeczytanie tego wpisu. Dlatego bez zbędnego wstępu zabieram się od razu za wypisanie w punktach moich sposobów, które ułatwiają mi połączenie pracy na etacie z pieczeniem na zamówienie. Z ankiety, którą przeprowadziłam na swoim instastories wynika, że bardzo dużo osób łączy dwie prace i tylko połowa z nich jest z tego faktu zadowolona… Moje wskazówki nie są dedykowane tylko cukiernikom, więc jeśli tworzysz makramy lub malujesz obrazy, też powinny Ci się sprawdzić.

Przyjmowanie zamówień
Na wiadomości dotyczące zamówień odpowiadam dopiero po pracy, kiedy mam przy sobie kalendarz i mogę na spokojnie wszystko przemyśleć i zapisać (!). Raz przyjęłam zamówienie będąc na przerwie na kawę w pracy i tort, który moim zdaniem miał być na przyszły miesiąc, okazał się być potrzebny na trzy dni później… A ja po dwóch dniach od wymiany wiadomości, dostałam zapytanie: ,,O której mam przyjechać po tort jutro?”. Na szczęście tylko raz przytrafiła mi się taka wpadka i udało mi się przygotować wymarzony wypiek.
Jest to również powód, dlaczego nigdzie nie znajdziesz mojego numeru telefonu. Nie wyobrażam sobie i nie mogę rozmawiać z klientami przez telefon w pracy. A wiem, bo sama tego doświadczyłam, że mogą dzwonić o każdej porze dnia i nocy z prośbą o natychmiastowy kontakt.
Lista zadań
Ustaliłam sobie podział obowiązków na dany dzień. Wiąże się z tym również fakt, że na dany weekend zamówienia przyjmuję najpóźniej we wtorek, bo wtedy właśnie zamawiam zakupy potrzebne do wykonania wypieków na dany tydzień. Zazwyczaj rozpisuję sobie zadania na każdy dzień, które skrupulatnie odhaczam i staram się nie zostawiać nic na później. Jasne nie zawsze się uda, ale jest to dla mnie dosyć ważne i powoduje, że łatwiej mi uniknąć stresujących sytuacji. Lubię mieć wszystko pod kontrolą.
Nie polecam super aplikacji do planowania, bo ich po prostu nie znam…. Wszystko zapisuję na papierze, bo mam ogromną satysfakcję ze skreślania wykonanych zadań. Robię to również w pracy jako inżynier, staram się wszystko notować, żeby nic mi nie umknęło. Czasami zadań i spraw do ustalenia jest naprawdę mnóstwo, a ja nie łudzę się, że wszystko zapamiętam.
Popołudnia w pracy
Nie umawiam się na spotkania ze znajomymi, wizyty u fryzjera itp. i nie planuję żadnych dodatkowych zajęć w dni, w których realizuję zamówienia. Są wyjątki, kiedy wykonuję tylko jeden tort w tygodniu, ale kiedy mam więcej rzeczy do zrobienia…. Nie ma szans, nie dokładam sobie kolejnych zadań i wymagań, nie chcę kłaść się do łóżka o pierwszej w nocy.
Ten punkt dotyczy również pracy na etacie. Unikam nadgodzin jak ognia i nie zostaję w pracy dłużej niż 8 godzin. Wcześniej zdarzało mi się zostawać nawet 10/12 godzin w biurze, dlatego do tej decyzji też musiałam dorosnąć.
Co za dużo to nie zdrowo
Ciężko mi się pogodzić z tym, że nie wykonuję tylu zamówień, ile pozostałe torciary…. Ale ustaliłam sama ze sobą maksymalną ilość, którą jestem w stanie zrobić na jeden weekend i to koniec. Były już takie sytuacje, że zamiast cieszyć się z nowych realizacji, z przemęczenia przeklinałam pod nosem. Tutaj każdy powinien dopasować ilość pod siebie. Każdy ma inne moce przerobowe, inne tempo pracy i inne możliwości czasowe. (Musiałam to zdanie napisać, żeby wbić sobie to do głowy!)
Wiem, że klienci uciekają, jeśli im odmawiam, idą do kogoś innego, ALE wiem też, że wrócą, jeśli naprawdę są zadowoleni z mojej pracy!
Od tego roku wprowadziłam również zasadę przyjmowania zamówień tylko na weekendy. Bardzo się stresowałam wydawaniem tortu w środku tygodnia po powrocie z pracy i nie było to dla mnie komfortowe. Mam nadzieję, że pomoże mi to nie osiwieć zbyt wcześnie. Dzięki temu mam również, wolne popołudnia w poniedziałki i wtorki.
Własne potrzeby
Nie będę Cię oszukiwać… Specjalistką od zaspokajania własnych potrzeb niestety nie jestem. Natomiast są dwie rzeczy, na które zwracam uwagę: jedzenie i sen!
Każdy, kto wykonuje torty na zamówienie wie, że od środy do piątku w kuchni dużo się dzieje. Wracając szybko z pracy, nie chciałam tracić czasu na wymyślne gotowanie obiadu (a w sumie drugiego obiadu, bo jem dwa w ciągu dnia) i ewentualne pójście na zakupy. Wolałam zdecydowanie coś przekąsić albo i nie, czego nie polecam i od razu zabrać się do pieczenia, żeby szybciej skończyć. Wszyscy wiemy, że człowiek głodny = człowiek zły! Idealnym rozwiązaniem problemu okazał się catering. Kuchnia czysta, pudełka gotowe na cały dzień, ja najedzona i gotowa do pracy. Tak wiem, to wskazówka tylko dla osób z większych miast, ale moim zdaniem jeśli brakuje Ci czasu albo po prostu nie chcesz gotować, to super pomysł.
Ostatnio potrzebuję bardzo dużo snu i jest to spowodowane kilkoma czynnikami, więc naprawdę doceniam każdą godzinę więcej, którą mogę spędzić w łóżku. Unikam późnego chodzenia spać. Szczególnie jeśli kolejnego dnia muszę o 8 rysować zbrojenie w pracy. W piątek zdarzało mi się kończyć o pierwszej w nocy zamówienia, ale w inne dni nie ma takiej opcji.
Czy od razu byłam taka mądra?
Oczywiście, że nie. Wciąż muszę sobie pewne zasady przypominać. Już nie raz powtarzałam i powtarzać będę, że wszystkiego uczę się na swoich błędach i w pieczeniu, bo jestem samoukiem, i w zarządzaniu kuchnią domową,
Jest jeszcze jedna sztuka, której nie opanowałam i wiem, że dużo osób również z tym walczy. Mam na myśli: stres, który zabiera całą pewność siebie i perfekcjonizm. Na szczęście jestem na dobrej drodze, żeby tych dwóch gagatków wyciszyć. Jeśli Ty masz już ten etap za sobą, gratulacje!
Jestem ciekawa, czym Ty się zajmujesz i jak udaje Ci się połączyć pracę z życiem prywatnym, przyjaciółmi, rodziną i czasem dla siebie? I nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale bywa to niesamowicie trudne!